Powered by PRO-Intra. Twoja droga Do Wolności
+48 602 595 244
pracownia@prointra.pl

W jednym z tych urokliwych i ciepłych miejsc, do których chce się powracać zawsze, kiedy potrzebujesz odpoczynku, spod kamienia wypływa czyste Źródło. Z wdziękiem przemyka się między kamykami, potem pod kładką, rozpoczynając swoją wędrówkę. Czasem, kiedy los płata mu figla, radośnie niesie na sobie dar od losu. Czasem jest to kawałek kijka, innym razem liść.

Źródło wpada w delikatny wąwóz, wypełniając go, by po chwili popłynąć dalej. Czasem na swojej drodze spotyka bobry, które budując tamę zatrzymują je w stworzonej w ten sposób niecce. Innym razem dzieci wykopują małe wgłębienie, które Źródło wypełnia powoli, ale konsekwentnie swoim chłodnym pięknem.

Wieczorem, kiedy zachodzi słońce, Źródło nabiera ciepłych barw, stając się czasem czerwone, innym razem lekko purpurowe, by rano stać się granatowe nisko wiszącymi nad sobą chmurami. Kiedy Źródło przepływa nad pięknym kamieniem, staje się niewidzialne po to tylko, by oddać piękno minerału…

Zdarzają się też chwile w życiu Źródła, kiedy wypełnia nadstawione dłonie wędrowca. Lub kiedy powoli i dostojnie wypełnia naczynie zanurzone w sobie, by w ten sposób przeniknąć do ust podróżnika. Ta droga nigdy się nie kończy. Źródło nie zastanawiało się nigdy dlaczego jest tak, że raz dopasowuje się do wgłębienia, innym razem rozbija o tamę zbudowaną przez bobry. Dlaczego czasem mieni się ciepłymi barwami, innym zaś razem staje się ciemnym granatem, by potem ubrać się w kolor ciepłego piasku, czy kamienia, po którym spływa. Nie zastanawia się również nad tym, dlaczego tak pokornie wypełnia dłonie wędrowca, zanurzone w sobie naczynie, a potem znika w spragnionych ustach…

Kiedyś Źródło zauważyło wokół siebie piękno. Blask zachodzącego słońca, zieleń trawy, delikatną żółć kamienia, innym razem piękną część głazu, po którym spływało. Źródło ciało być równie piękne jak otaczający je świat i dlatego z całych sił jak najwierniej wchłaniało w siebie kolory otoczenia. A kiedy spotykało na swej drodze kielich dłoni wędrowca, czy spieczone usta jakiegoś baniaka, z radością wlewało się, przybierając ich kształt…

Tak bardzo Źródło pragnęło być piękne, a przez to wartościowe, że zapomniało już o tym, dlaczego tak gna w mniej, lub bardziej szybkim tempie… Jednak pewnego dnia dłonie, które napotkało nie pozwoliły się wypełnić… Źródło nie rozumiało tego, jak można tak przenikać przez palce, pozostawiając po sobie tylko błyszczące w słońcu krople… tak bardzo chciało wypełnić dłonie, że aż rozbijało się o nie tworząc niewielką falę, deszcz kropel.

Wtedy Źródło usłyszało cichy śmiech… i wkrótce potem głos. Niski, łagodny i delikatny. „Nigdy nie piłem tak dobrej, chłodzącej mnie wody… W jednej chwili Źródło zrozumiało… Całe swoje życie, całą swoją drogę przepływało po to, by odbić w sobie piękno tego, co je otaczało. Całe dotychczasowe dni Źródło spędziło na tym, by dogotować się do otoczenia. Szukając swojej wartości na zewnątrz. A przecież ważna stała się ta chwila, Kidy skrząc się swoim własnym blaskiem, pryskając zalotnie na usta wędrowca zalśniło swoim własnym kształtem kropli mieniącej się w słońcu.

Na końcu swojej drogi, tuż przed tym, jak wędrowiec oblizał spieczone wargi Źródło zrozumiało, jak wiele jest warte i że nie ma żadnego powodu, by szukać swej wartości upodabniając się do innych…

Chwilę potem kropla zakończyła życie… Źródło jednak płynęło dalej, przepełnione potęgą i spokojem swojego odkrycia: zdążyło zauważyć, że piękno jest niezależne od wszystkiego, co dookoła...