Powered by PRO-Intra. Twoja droga Do Wolności
+48 602 595 244
pracownia@prointra.pl

Jedna z teorii mówi, że nie ma zdrowych ludzi, są tylko ludzie nie zdiagnozowani. Jaki jest sens zastanawiać się, „co by było gdyby”?

Wiele spraw możesz sobie strasznie skomplikować, jeżeli nie wiesz, co tak naprawdę w Tobie siedzi. Również i ja w pewnym momencie zauważyłem, że nie jestem tym, kim chciałem być. Zacząłem pracę, bo musiałem zacząć zarabiać. Uczyłem się zaocznie, bo nie stać mnie było na dzienne studia. Praca zawodowa – podobnie. Chciałem być pedagogiem terapeutą, już w szkole średniej interesowałem się psychologią. Niestety w mieście gdzie teraz mieszkam potrzebowali rehabilitanta i pracowałem ćwicząc dzieci. Potem jeszcze wiele wyborów. Czy pomyłek? Wybierałem nie to, co jest naprawdę moje, ale to, co „powinienem”, „musiałem”, „nie miałem wyjścia”.

Dlaczego o tym piszę? Moim zdaniem ważne jest jedno pytanie: Czy na tamten czas mogłem, byłem w stanie podjąć inne decyzje? Nie. radziłem sobie tak, jak umiałem, najlepiej jak umiałem. Gdybym teraz patrzył na to jak na błędy.

Biczowanie się na przeszłość nie ma żadnego, najmniejszego sensu. Pracując z sobą czerpałem z wielu źródeł. Zawsze wracałem do jednego zdania. Przebacz, podziękuj (!), zostaw. Potem usłyszałem też, „czego Cię to nauczyło?” WSZYSTKO DZIEJE SIĘ PO COŚ. 
Bycie niepewnym wyborów? Niepewność będzie zawsze. Wiem jednak, że wybieram najlepiej na ten moment, najlepiej wg wiedzy, jaką obecnie mam. I tyle. Gdzieś usłyszałem, lub przeczytałem, że tylko osoby działające automatycznie, bezmyślnie, osoby na (przepraszam za określenie) niższym stopniu świadomości siebie nigdy nie mają wątpliwości. Pozostali zawsze mają wątpliwość, czy ich wybór jest słuszny. Jednak dzięki temu uczą się, rozwijają, wyciągają wnioski.

Inną sprawą jest dla mnie bycie w zgodzie wewnętrznej z samym sobą. Jeśli coś mi mówi- uważaj, szczególnie, gdy moje ciało również reaguje, nie mogę tego zagłuszyć, bo zawsze wychodzi mi na złe.

Masz zawsze dwa wyjścia (przynajmniej). Możesz się całe życie zamartwiać, zastanawiać, ubolewać nad sobą, płakać nad sobą. Co to da? Poza przygnębieniem? Jeśli natomiast złapiesz ten choćby jeden promyczek słońca, myśl, że Twoja przeszłość czemuś służyła, wychodzisz na prostą. Owszem, znowu masz alternatywę: zaczynasz pracę z sobą, terapię itp. dlatego, by od czegoś uciec, o czymś zapomnieć, albo by iść w stronę lepszego.

Masz więc dwa wyjścia. Zamknąć coś w pudełko, schować na dnie szafy. I w pewnym momencie zmierzyć się z tym w najmniej oczekiwanym momencie. Lub też możesz wiedzieć, mieć stale świadomość, że coś takiego masz. I tyle. W pracy z DDA zauważyłem co jest kolejnym krokiem. DDA żyje w świecie zaprzeczeń, bez kontaktu z uczuciami. Często z nadkontroli, nadodpowiedzialnością. Jest też taki etap w rozwoju człowieka. Sukcesem i wyleczeniem jest WEWĘTRZNA INTEGRACJA. Wiedz, że jedna część Ciebie została skrzywdzona. I przyjmij to do wiadomości. Choć możesz oczywiście zaprzeczać, ukrywać tę część siebie, użalać się nad nią, lub ją spacyfikować. Tylko… po co?

Musisz, czy chcesz? Do chwili, aż zauważysz CHCĘ nie ma to najmniejszego sensu. Zauważyłem w czasie pracy z sobą i z innymi, że to najważniejsza sprawa. Nie twierdzę, że to reguła, jednak nie mając kontaktu z uczuciami, mając jakieś tam przekonania, schematy itp. jesteś automatem, maszyną. I punktem zwrotnym jest nawiązanie kontaktu z własnymi uczuciami, określenie co DLA CIEBIE jest ważne, danie sobie możliwości wyboru. Bez POWINIENEM, MUSZĘ, TAK NALEŻY, TAK WYPADA, NIE MAM INNEGO WYJŚCIA.

Czasem nie masz zielonego pojęcia, czy sobie poradzisz, czy też nie w jakiejś sytuacji. Dopóki nie zrobisz pierwszego kroku to się nie dowiesz :) Byle tylko nie zakładać, że jeśli wyjdzie inaczej, to porażka. Najlepiej nic nie zakładać, być otwartym na KAŻDE ROZWIĄZANIE. Bo cokolwiek się nie wydarzy, będzie po coś. I będzie MOJE. Jestem odpowiedzialny za swoje decyzje i tyle.

Nie chcę i nie daję rad. Wiem jedno, że w moim przypadku warto słuchać własnego przeczucia. Cokolwiek zrobię, będzie moje, a wszystko co było, zdarzyło się PO COŚ.